• Najnowsze Newsy

    niedziela, 15 lipca 2018

    Arcytęczowy Henryk Muszyński jest współczesną Targowicą z nadania KK

    tęczowe poglądy Muszyńskiego

    Arcybiskup senior Henryk Muszyński postanowił ukazać się, jako bardziej "tęczowy", niż ustawa "tęczowego" papieża nakazuje. Na pewno do przystąpienia do "tęczowego" KK nie skłoniła go nadzieja, że uzyska jakieś stanowisko w Watykanie, bo wiek nie ten - jest arcybiskupem seniorem.
    Zatem jedyną odpowiedzią jaka się nasuwa jest ta, że Henryk Muszyński już tak ma, a to że w KK są tacy, co już tak mają to przekonaliśmy się doskonale, gdy Polska starała się ratować swoją niepodległość. Ówcześnie nuncjusz Saluzzo nazywał, przedstawicieli polskiej "elity elit" Kołłątaja czy Staszica, bezbożnymi jakobinami = ówcześnie był to zarzut porównywalny do nazwania kogoś współcześnie neo-nazistą czy faszystą. Jednak akurat zachowaniu dziwkarzy i pedałów z Watykanu nie można się dziwić, gdyż oni w niemal całej historii - oprócz sytuacji, gdy sowicie im się zapłaciło - nie stanęli po polskiej stronie. Co innego postawa takich biskupów jak Józef Kossakowski, Ignacy Massalski, Wojciech Skarszewski czy ... Michał Roman Sierakowski?!? Przypadek ... kto wie; którzy udali się do samego Petersburga, by w imię interesów Rosji zostać zdrajcami I Rzeczpospolitej Polski i nie tylko ogłosić w zdradzieckim manifeście Konstytucję III Maja jako nieważną, ale zażądać interwencji rosyjskiej armii w Polsce. Następnie ogłosili powstanie Konfederacji w Targowicy, która została pobłogosławiona przez samego papieża Piusa VI. Gdy polskie wojsko, dowodzone przez polskich bohaterów księcia Poniatowskiego i generała Kościuszkę, nie zamierzało składać broni, a nawet odnosiło sukcesy, do akcji wkroczył prymas Poniatowski, brat króla, który był kluczową postacią w przekonaniu króla do przejścia na stronę Targowiczan, co zostało przegłosowane 7 do 5 na naradzie z królem dnia 23 lipca roku 1792. W warszawskich kościołach biskup Okęcki z przyjemnością odczytał list pasterki, w którym na samego Boga się powoływał, by ów błogosławił Konfederacji Targowickiej. Biskup ten nomen omen nie został bez nagrody, czyli dostał stanowisko cenzora wydawnictw. 
    Jednak przyjmując, że Henryk Muszyński już tak ma należy uzmysłowić sobie, że istnieje poważny problem, a mianowicie taki, że gdy ktoś nie robi głupot ze względu, że łasy jest na stanowiska to jego "odwrócenie" jest albo niebywale kosztowne, albo niemożliwe. Dodatkowo to, że Muszyński tak ma z dużym prawdopodobieństwem wskazuje, że na najwyższych szczeblach polskiego kościoła mogą występować inni, antypolscy hierarchowie, a co za tym idzie w takich, a nie innych czasach niezwykle niebezpieczni ludzie. Wszakże arcybiskup senior Muszyński był nie kim innym a samym prymasem Polski, a wówczas wpływ na polski KK miał potężny. Kolejny problem jest taki, że arcybiskup senior Muszyński nie mówi "Franciszkiem", co i tak byłoby złe, acz nie byłoby przerażające, ale idzie kilka kroków dalej. Po pierwsze stwierdza, że Polacy wypili antysemityzm z mlekiem matki, a pierwotnie wprowadzona w zeszłym roku nowelizacja ustawy o IPN obudziła ów antysemityzm: "Dzięki wspomnianej ustawie i dyskusjom wokół niej antysemityzm w Polsce stał się znów problemem współczesnym i aktualnym. Zaczęły się budzić stare demony". Jest to nie tylko niebywałe kłamstwo, ale jest to kalumnia najwyższego rzędu. Potwarz całego narodu, która może paść jedynie z ust "sprzedawczyków", dla których istnienie Polski czy narodu polskiego nie ma najmniejszego znaczenia. Albowiem z ust człowieka inteligentnego i Polaka, a nie sposób za innego uznać arcybiskupa seniora, wypowiedź taka paść nie może, gdyż oznacza ona zerową znajomość historii Polski, a co gorsze sprzyjanie tym środowiskom, które Polsce życzą jak najgorzej. Wśród Polaków nigdy żaden antysemityzm nie występował, a jedynie antyżydowskie postawy, które to zaczęły pojawiać się wśród ludności dopiero po tzw. żydowskim oświeceniu, gdy mniejszość żydowska na terenie Polski w najlepsze kolaborowała z rosyjskim i pruskim zaborcą czerpiąc przy tym olbrzymie korzyści, gdy Polacy traktowani byli jako ludzie nawet nie drugiej, ale trzeciej kategorii. Pojawienie się antyżydowskich postaw w takiej sytuacji nie może być zaskakujące dla żadnego socjologa, który dysponuje pięcioma klepkami, co niestety trzeba dodać, gdyż współcześnie coraz więcej jest socjologów z klepkami co najwyżej czterema.
    Wydawać by się mogło, że to koniec ataków na Polaków ze strony watykańskiego namiestnika, arcybiskupa seniora Muszyńskiego. Jednak płonne to nadzieje. Muszyński postanawia, bowiem nazwać Polaków również i co najmniej ksenofobami. "My, Polacy, którzy uczyliśmy Europę, czym jest solidarność, dziś tę zwykłą ludzką i europejską solidarność zdradzamy. Żyjąc w świecie globalnym, chcemy się izolować, zajmować wyłącznie swoimi problemami. Z naszego zamknięcia czynimy cnotę i to jest nasz dramat". Jest to granda. Niewyobrażalne jest, że są to słowa Muszyńskiego a nie Sierakowskiego. Poparcie europejskiej degrengolady dotyczącej promowania masowej imigracji i atak na odwieczną, jeszcze przedchrześcijańską, występującą u naszych słowiańskich przodków mentalność, która wśród chrześcijańskich Polaków manifestowała się poprzez powiedzenie "gość w dom, bóg w dom". Polacy wykazują zwykłą ludzką solidarność, ale nie są frajerami, którzy przyjmą na utrzymanie pół Afryki. Watykan oczywiście o tym marzy, bo przecież połowa Afryki to owieczki KK, a w dechrystianizującej się Europie każda, dodatkowa "owieczka", zaopatrzona w kasę z pomocy społecznej wypłacanej z podatków ciężko pracujących ludzi, to dobrodziejstwo. Problem polega na tym, że nie po to Polacy odejmowali nawet własnym dzieciom od ust, by móc się dorobić i wyjść na prostą po degrengoladzie komunizmu i patologii transformacji, żeby teraz utrzymywać wypychaną z afrykańskich krajów przez nieudolnych rządzących tymi krajami, najbardziej tępą, najmniej wyedukowaną afrykańską ludność. Dodatkowo przyjmowanie ludzi, którzy są imigrantami ekonomicznymi, a z których większość nawet jeśli chce pracować to nie ma jak pracować w Polsce, gdyż nie ma żadnych umiejętności zawodowych i nie zna języka polskiego, nie ma nic wspólnego z europejską solidarnością, bo jeszcze nigdy wspieranie jednych z najbogatszych krajów świata w czymkolwiek, a już tym bardziej w ich fanaberii przyjmowania milionów mieszkańców Afryki i Bliskiego Wschodu, nie było nazywane solidarnością, bo z logicznego punktu widzenia tak nazywane być nie może. Natomiast Polacy wcale nie chcą się izolować. Polacy chcą żyć w świecie globalizującym się, świecie krajów i narodów, które ze sobą współpracują ku obopólnemu dobru, ale Polacy nie chcą żyć w świecie globalizmu, gdzie globalne korporacje, multimiliarderzy, zachodnie elity realizują swoje interesy, w ramach których decydują o powodzeniu lub katastrofie całych narodów.
    "Nie mamy dostatecznie głębokiej i utwierdzonej tożsamości, nie umiemy jej bronić, i dlatego boimy się tego, kto jest inny i obcy. Wydaje nam się, że on może nam zagrozić, że może nas zmienić i zniszczyć. Dlatego wciąż chcemy się przed kimś bronić – tak dalece, że gotowi jesteśmy stworzyć sobie fikcyjnego wroga, którym jest każdy, kto myśli inaczej, kto inaczej wierzy, kto jest inni niż my sami". Gargantuiczna bzdura. Polska tożsamość jest tak silna, że przetrwała 125 lat zaborów, rusyfikację, germanizację, dwie wojny światowe, w których Polacy byli mięsem armatnim oraz najstraszniejszy w dziejach ludzkości totalitaryzm w postaci sowieckiego marksizmu-komunizmu. W ciągu 200 lat Polacy cieszyli się niepodległym krajem i czasami, gdy nikt nie niszczył ich tożsamości jedynie przez 20 lat. Czy można znaleźć lepsze przykłady na doskonale wręcz ukształtowaną, silną tożsamość polskiego narodu, którą na dodatek Polacy potrafią bronić przed największymi zagrożeniami? Zapewne można, ale byłoby to niebywale trudne. Zatem jakim trzeba być niewdzięcznym człowiekiem, by w kraju, który nie tylko bronił polskiej, ale również chrześcijańskiej tożsamości wygłaszać takie niedorzeczności. W kraju, w którym gdyby nie ta obrona przed komunizacją-marksizacją to niejaki Muszyński, co najwyżej mógłby pomarzyć o robieniu za "czerwonego" kacyka, ale na pewno nie o zostaniu prymasem. Polacy nikogo się nie boją, co nie oznacza, że są bandą baranów, która chce sobie tworzyć problemy poprzez zapraszanie tych, którzy z przyjemnością rozpoczną po raz kolejny niszczenie polskiej tożsamości, czy zamierza słuchać tym razem nie "czerwonych", ale "tęczowych" marksistów. Natomiast owi wcale nie są fikcyjnym wrogiem, ale wrogiem realnym, którego "po czynach ich poznacie".
    "Niepokoi mnie jednak, gdy takie poglądy spotykam u ludzi młodych, którzy powinni być wolni od obciążeń swoich rodziców i dziadków ... ci, którzy dzisiaj odrzucają Żydów i muzułmanów, którzy oceniają tych ludzi i ferują wyroki, prawdopodobnie nigdy żadnego Żyda ani muzułmanina nie spotkali. Winę za ich agresję i lęk ponosi z reguły środowisko ich życia, w których dominują radykalne opinie i propaganda, serwowana przez niektóre media". Wielu młodych Polaków jest wręcz nadzwyczaj odporna na propagandę zarówno dzięki rodzicom, którzy ukazali im jak jedna z najlepszych maszyn propagandowych systemu sowieckiego komunizmu działała, jak też dlatego, że Internet stworzył możliwości by niezwykle łatwo prawdy szukać. Wiadomości można sprawdzać w różnych źródłach, treści można szukać w różnych miejscach, informacje można weryfikować, co daje wręcz niewyobrażalne na przestrzeni dziejów ludzkich możliwości stworzenia systemu odporności przeciwko propagandzie tych, czy innych mediów. W kontekście, zaś odrzucania czy to Żydów czy muzułmanów to Polacy w większości, jak najbardziej odrzucają "tęczowych" marksistów, wśród których w świecie zachodnim niestety dominują środowiska żydowskie, a  nazywających się "progresywnymi", bo marksizmu w tej czy innej wersji mają zdecydowanie dość i w takim odrzuceniu nie ma nic zdrożnego. Natomiast Polacy Żydów jako Żydów nie odrzucają, bo byłby to pogląd absurdalny a takie poglądy, u ludzi nie przymuszanych do określonego myślenia, nigdy masowo nie występują. Podobnie jest z muzułmanami, bo Polacy ani nie atakują polskich Tatarów, ani nie atakują muzułmanów syryjskich, irakijskich, których trochę do Polski za czasów "minionego systemu" przybyło. Co innego w przypadku między innymi salafitów, wahhabitów, którzy jawnie głoszą atakowanie i niszczenie nie tylko tożsamości, kultur, ale wręcz ludności krajów, do których się mogą udać.
    Nie mam pojęcia, co dominuje w domu arcybiskupa seniora Muszyńskiego, jakiej propagandy słucha, a która sprawia, że wygłasza on takie banialuki. Wiem natomiast jakie środowisko życia sprawia, że wygłasza on takie brednie i ta wiedza bardzo mnie martwi. Sprawia to, że po tysiąckroć wolę agresywnych wobec salafitów, wahhabitów Polaków i zlęknionych wpływami neo-marksistowskich, progresywnych Żydów, niż Muszyńskiego i mu podobnych, którzy z takich czy innych powodów nie mówią o gwałconych dzieciach przez muzułmańskie gangi w Brytanii, comiesięcznych, masowych zamieszkach we Francji, przestępstwach we Włoszech, atakach z użyciem granatów w Szwecji, przestępcach będących w 90% imigrantami w Danii, czy imigrantach ochraniających poprzez zmowę milczenia gangi w USA, włącznie z najbrutalniejszym na świecie MS13. Nie oczekuję również, że jakikolwiek, polski hierarchia w jakikolwiek sposób potępi słowa Muszyńskiego lub wskaże chociaż na brednie, a wręcz kłamstwa, które w wypowiedziach Muszyńskiego się pojawiły, co jednak winno być obowiązkiem hierarchów polskiego Kościoła Katolickiego. Dodatkowo stwierdzam ze smutkiem, że ze względu przede wszystkim na Watykan KK nie zbawi Polski, bo jest on siedliskiem patologii niebywałej, interesów niebezpiecznych, głupoty niezmierzonej, która nawet kalumnią jest w stanie się karmić.

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz

    PolitycznyPEPE

    KulturowyPEPE

    SpołecznyPEPE