• Najnowsze Newsy

    środa, 28 czerwca 2017

    Nowa ustawa o zagranicznych organizacjach pozarządowych, czyli Węgry zdefiniowały czym jest Społeczeństwo Obywatelskie

    Nowa ustawa o zagranicznych organizacjach pozarządowych czyli Węgry zdefiniowały czym jest Społeczeństwo Obywatelskie

    Na Węgrzech weszła w życie ustawa o przejrzystości organizacji - NGO - wspieranych z zagranicy co doprowadziło do masowej histerii znanej pod nazwą "zagrożona demokracja". Ustawa wprowadzona na Węgrzech nakazuje NGO uzyskującym wsparcie z zagranicznych źródeł przedstawienie takiej informacji węgierskim sądom.

    Ustawa przygotowana przez węgierski rząd i wielokrotnie modyfikowana - ze względu na międzynarodowe naciski z UE - ostatecznie wskazuje, że organizacje pozarządowe, które uzyskują co najmniej 7,2 mln forintów wsparcia z zagranicy muszą zgłosić taką informację w ciągu 15 dni w sądzie. Jednocześnie po zgłoszeniu takiego faktu NGO na stronach internetowych należących do organizacji oraz we wszelkich informacjach publicznych będą musiały informować, że są organizacją wspieraną z zagranicy.

    Węgierskie władze w ten sposób - choć nie w sposób idealny - wreszcie, poprawnie zdefiniowały czym jest Społeczeństwo Obywatelskie. Mianowicie jest to Społeczeństwo oparte na Równości wobec Prawa, w którym Równi wobec Prawa Obywatele - w tym przypadku Węgier - korzystają z określonych Praw, jak między innymi prawo do stowarzyszania się, publicznego demonstrowania poglądów, wolności słowa. Jednocześnie owi Obywatele mają określone obowiązki czy wobec samego społeczeństwa, czy też wobec Państwa.Wydawać by się mogło, że przeciętnie inteligentny człowiek ma zdolności poznawcze, które pozwalają mu zrozumieć czym jest Społeczeństwo Obywatelskie Węgier a czym nie jest. Okazuje się, że "tępota postępowa" we współczesnym świecie przekracza granice wyobraźni.

    Po pierwsze są tacy, którzy nie rozumieją samego pojęcia Obywatel. Tacy aktywiści dla przykładu potrafią wmawiać ludziom jakieś kompletne bzdury, że Konstytucja USA, być może poprzez działanie jakiegoś "ducha prawa", dotyczy każdego człowieka na kuli ziemskiej, a zwłaszcza takiego wsiadającego do byle samolotu w kierunku USA, czyli nie dotyczy li tylko Obywatela USA na terytorium USA. Zatem takim aktywistom wydaje się, że byle fagas z Kalifornii, Burkina Faso czy jakiejkolwiek innej pipidówy jakimś dziwnym zrządzeniem losu jest Obywatelem Węgier, a co w jeszcze bardziej dziwny sposób klasyfikuje go do bycia elementem Społeczeństwa Obywatelskiego Węgier. Nie mam pojęcia w jaki sposób owi ludzie nie potrafią zrozumieć tak prostego faktu jak konieczność posiadania węgierskiego obywatelstwa by być obywatelem Węgier, ale okazuje się, że jest możliwe by tego nie rozumieć.

    Po drugie w ten sposób ci piewcy anty-dyskryminacji popierają ni mniej, ni więcej dyskryminację, albowiem przypadkowy fagas z dowolnej pipidówy na świecie - jak jakaś wyspa na Karaibach - według owych może korzystać z Praw Obywatela Węgier w ramach uczestnictwa w Społeczeństwie Obywatelskim Węgier, ale nie posiada żadnych Obowiązków z tego wynikających, a które to niewątpliwie dotyczą Obywatela Węgier. Oczywiście zrozumiałe jest, że dla pewnych ludzi - na przykład jakiegoś miliardera, który lubi sobie "polobbować" to tu to tam - jest to bardzo wygodna interpretacja. Są przecież tacy miliarderzy, którzy mogą podkupić niemal wszystkie organizacje pozarządowe w takiej dla przykładu Armenii i w ten sposób robić Ormianom Społeczeństwo Obywatelskie z jakiejś Panamy, które nagle pokocha niskie podatki na poziomie Panamy z  uwzględnieniem oczywiście li tylko branży, w której działa "wujek  miliarder".       
     
    Jednak nie dość, że tępa masa "wiecznych aktywistów" korzysta z jakiejś zupełnie wypaczonej interpretacji tego czym w rzeczywistości jest Społeczeństwo Obywatelskie w danym kraju - a co jest budowaną od lat 80. reinterpretacją koncepcji stworzonej przez Poppera przede wszystkim przez organizacje Sorosa a na czym wzoruje się mnóstwo zwłaszcza zachodnich NGO - to na dodatek przedstawia jakieś szalone a histeryczne powody, dla których muszą się sprzeciwiać ustawie. Ponad 180 węgierskich organizacji pozarządowych wskazuje zatem, że ustawa wprowadza - jakoby - sugestię, że wspierane z zagranicy NGO stanowią dla kraju zagrożenie, podkopuje ich społeczne zaufanie a co więcej kwestionuje ich możliwości demokratycznego wyrażania opinii.

    Nie mam pojęcia w jaki sposób owa ustawa podważa "możliwości demokratycznego wyrażania opinii" albowiem organizacje zagraniczne - a tym są organizacje sponsorowane z zagranicy czy też zagraniczne organizacje mające siedzibę na Węgrzech - nie mają żadnych demokratycznych praw na terytorium Węgier. W ogóle żadne organizacje - oprócz organizacji politycznych założonych przez Węgrów - nie mają żadnych praw demokratycznych na Węgrzech. Co więcej żaden człowiek nawet przebywający na terytorium Węgier oprócz Obywateli Węgier nie ma żadnych praw demokratycznych.

    Ponadto bycie sponsorowanym z zagranicy nie musi a priori podkopywać zaufania Węgrów do danej organizacji, ale jeśli sponsor/sponsorzy są szemrani albo postulaty NGO są szczególnie negatywne dla Węgrów to bycie sponsorowanym z zagranicy w takiej sytuacji może bardzo podkopywać zaufanie do takiej organizacji. Innymi słowy jeśli NGO na Węgrzech zajmuje się pomaganiem bezdomnym na terenie Węgier, ale jest sponsorowane z zagranicy przez jakąś legalnie działającą korporację o dobrej czy ambiwalentnej opinii wśród klientów na świecie czy przez biznesmena, który nigdy nikogo nie "przekręcił" wówczas taka informacja o zagranicznym sponsoringu nie będzie podkopywała w najmniejszym stopniu zaufania do takiego NGO wśród Węgrów. Jeśli jednak dana NGO promuje dla przykładu produkowanie i sprzedaż na Węgrzech jakiegoś świństwa GMO z najgorszej fabryki/laboratorium/firmy z USA a taka organizacja jest sponsorowana przez "mające interes w temacie" korporacje czy szemranych biznesmenów wówczas Węgrzy musieliby być tępi, by nie stracić do takiej NGO zaufania. W takim przypadku wielu - szczególnie lotnych - Węgrów rzeczywiście może uznać, że taka organizacja nawet "stanowi dla kraju zagrożenie". Słyszałem, że to się nazywa - transparentność - ale jak widać nie po raz pierwszy transparentność dotyczy jedynie "tubylców" a nie "zachodniej wyjątkowej kasty" w tym zachodnich NGO.   

    Najbardziej "szemrane towarzystwo" "wiecznych aktywistów" jak Węgierski Komitet Helsiński {jakaś taka swojsko brzmiąca nazwa 😕} w ramach histerii pod tytułem "niszczenie demokracji" zapowiedziała, że nie podporządkuje się ustawie. Amnesty International również wydała oświadczenie: „Uważamy, że rząd przekroczył pewną granicę i nie pozostawił nam innej możliwości, jak wybór nieposłuszeństwa obywatelskiego”. Tym razem "tępota wiecznych aktywistów" osiąga szczyt. Po pierwsze nieposłuszeństwo obywatelskie - jak sama nazwa wskazuje - to uprawnienie Obywatela a nie organizacji. Po drugie histeria prowadzącą do ogłaszania podejmowania działań niezgodnych z prawem jest tym bardziej zabawna, iż ustawa wprowadzona na Węgrzech mogłaby zdecydowanie bardziej wymagać transparentności od NGO wymagając przedstawienia publicznie pochodzenia nawet jednego forinta i to dla przykładu każdego miesiąca, czyli władze Węgier i tak postanowiły nie nadwyrężać koncepcji - tak ważnej dla tak wielu NGO zachodnich, a które walczą o nią, niczym zwolennicy Joanny d'Arc z Anglikami, każdego dnia - transparentności.

    Natomiast szczególnie zabawne jest, że "wielki lament wznieśli" znani wszem i wobec imperialni koloniści. Departament Stanu USA uznał, że węgierska ustawa niesprawiedliwie jest wymierzona w grupy otrzymujące wsparcie z zagranicy i jest to "kolejny krok oddalający Węgry od podjętego przez nie zobowiązania do zachowania zasad i wartości mających centralne znaczenie w UE i NATO". {dobrze, że Węgrzy nie podważyli jeszcze, na razie zasad międzygalaktycznego układu o wszechświatowym znaczeniu}. W tym kontekście szczególnie zabawne jest gdy Amerykańscy hipokryci płaczą wszem i wobec {już od kilku miesięcy} jak to - ruskie hakiery - wrzucając jakieś informacje do sieci podważyli ich demokrację, ale nie mają najmniejszego problemu z tym, że sponsorowane poprzez miliony milionów dolarów amerykańskich organizacje działają sobie na terenie Węgier rozpowszechniając co im się żywnie podoba i gdzie im się żywnie podoba. Zastanawiające jest co by zrobili Amerykanie, gdyby ruscy za-sponsorowali na terenie USA milionami milionów dolarów jakąś organizację czy organizacje na przykład prezentujące poglądy, że władzę w USA winni sprawować legalnie jedynie Indianie. Ciekawe jak długo takie organizacje - pomimo demokracji i wolności słowa - dostające ruskie miliardy dolarów powiedzmy od firm prowadzonych przez "zauszników" Putina podziałałyby na terenie USA.

    Swojego głosu nie omieszkał również przedstawić Parlament Europejski, który wykonał swoją ulubioną akcję pod tytułem - przyjęcie rezolucji potępiającej pogarszanie się stanu praworządności i demokracji na Węgrzech - co jest na szczęście jedynie znanym występem kabaretowym europosłów. Wypowiedziała się również Komisja Wenecka, która wyraził zdanie, że celem ustawy jest „uciszenie głosów krytycznych w społeczeństwie" pomimo, że rząd Węgier dokonał trzech poprawek w projekcie ustawy zgodnie z wytycznymi Komisji Weneckiej. Jak wiadomo jedynym sposobem dogadania się z Komisją Wenecką jest przyjęcie prawa napisane bezpośrednio przez członków Komisji Weneckiej, bo na tym właśnie polega samostanowienie Społeczeństwa Obywatelskiego. 

    Podsumowując. Po pierwsze w odróżnieniu od "misiów na miarę naszych czasów i naszych możliwości" z PIS Orban i liderzy Fideszu doskonale rozumieją co jest rzeczywistym zagrożeniem dla demokracji - nie mylić z dupokracją liberalną - na Węgrzech, gdyż rozumieją oni znacznie lepiej zarówno ideologiczne, jak też polityczno-biznesowe siły kierujące krajami Zachodu.
    Po drugie zabawnym pomysłem byłoby założenie Stowarzyszenia w Polsce, zebranie grubych milionów i założenie na przykład na terenie Niemiec NGO promującego polityczną koncepcję historycznej przynależności Niemiec do "Nibelungów". Byłoby to dlatego zabawne, że organizacja taka zapewne przetrwałaby w imię wolności, demokracji, transparentności i innych takich "hasełek" używanych jako "puste słowa" - bo jak się ich używa zgodnie z encyklopedycznymi definicjami to jakoby łamie się demokrację - do promowania własnych koncepcji ideologicznych przez imperialistycznie nastawione, zachodnie siły polityczno-biznesowe, maksymalnie kilkanaście tygodni, po których to zostałaby zdelegalizowana.

    Na podstawie:
    http://forsal.pl/swiat/unia-europejska/artykuly/1053552,wegry-ustawa-o-organizacjach-wspieranych-z-zagranicy-soros.html

    KEK

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz

    PolitycznyPEPE

    KulturowyPEPE

    SpołecznyPEPE